niedziela, 29 grudnia 2024

460

 ...tak bardzo bym chciał, aby było

tak jak było i aby nigdy, nic się nie zmieniło
a jednak tak bardzo chcę, aby wszystko
to co jest, porwał bies, bo może po tym potworze 
znów wróci piękny dzień i lekki sen?
i oddech będzie płynny i kamień nie za ciężki
co u szyi od pierwszego dnia, niby ziarno piasku masz
ale może, drogi leśny borze, niech nic się nie zmienia
bo będzie tylko gorzej i tylko noc po kres dni będzie nam grać?

...co ze mną się stało? z tym chłopcem pełnym dumny?
z tym wigorem i siłą i wiarą w nadludzkie siły, co pożarł 
wszystkie rozumy i ze swadą ścierając, z ust krew ofiar swych
ciągle się śmiał: ha ha ha ha ha ha!

...co ze mną się stało? że byle podmuch i trzask, wpędzają mnie 
w całkowity paraliż i strach? i nie ma energii ani ochoty na żadne swady
na żadne głupoty i boi się cienia i drży kiedy grzmi, a nocą gdy nie śpi
totalnie nic nie śni... co się stało z chłopcem tym? 

czwartek, 5 grudnia 2024

459

W sen się zwinąć w śnienie spokojne w pieleszach 
w splątanych ciałach nogami i ze splecionymi dłońmi 
we dwoje, i troje... To bez znaczenia, byle krzesaniem iskier 
snu nie zakłócić, tylko w czułości się tulić... 

W sen samotny wejść delikatnie 
szczelnie bunkrem pierzyny i kotem zakrytym, 
bezwstydnie się spocić i kołdrę na drugą stronę przewrócić. 
I sapać nie bacząc na czas, który i tak pokona nas... 

Albo iść w sen co na jawie w okolicy bezpiecznego bloku 
prowadzi nas na spacer - przed snem - do ciemnego parku 
koło północy, w którym wiesz to na pewno - nie stanie się nic złego 
i potem można spać i nie chcieć już nigdy wstać!

Sen przy otwartym oknie na wsi czy w mieście 
z szeleszczącym szumem natury lub szeptem zmęczonej ulicy,
ze stukającym rytmem tramwajów, skowytem pijanych krzykaczy 
co chcą się wykazać swoim brakiem osiągnięć.

I w sen zimowy wreszcie zapaść w barłogu i czystości 
z nogami na wierzchu bo za mocno grzeje centralne, 
a za oknami już znikają liście z życia co przeminęło nam 
w mgnieniu oka, tuż przed wiecznym chłodnym snem...     

poniedziałek, 25 listopada 2024

458

Niespodziewanie!
Śmierć przychodzi 19-go listopada, 
przychodzi również 23-go kwietnia.
Oczekiwana!
Śmierć przychodzi 30-go maja.
Bezlitośnie!
Śmierć przychodzi również 29-go marca! 
Beznamiętnie i bez sensu!
Przychodzi śmierć też 1-go kwietnia!
Przychodzi i ktoś wychodzi... 

Lucynie 1938-2024

środa, 20 listopada 2024

457


Era protest songów się skończyła? Jesteście tego pewni? A może to tylko kawałek o chujowej kondycji człowieka bez odrobiny nadziei... 





Warsong (The Cure)

wtorek, 12 listopada 2024

456

Szał ciał, szum fal, świst tajfunu, 
przyjemny chłód nocy, utulający do snu.
Szał tropików, szmer milionów ciał, 
miesiąc z życia tak szybko zleciał.

Szaro-bury świat, ołów na niebie, 
martwe drzewa, makabryczny chłód.
Szelest opadłych liści i smutnych ludzi, 
kwaśne twarze, powrót do rzeczywistości, 

którą tak dobrze znam...   

wtorek, 15 października 2024

455

Wiatr tak czule
podwiewa mi koszulę
i pieści delikatnie
po włosach na brzuchu.

Stoję na samotnym wzgórzu,
wypatrując kolejnych dni i ulgi
od ciężaru codzienności.

Chciałbym złapać ten wiatr
pod skrzydła zamiast pod brzuch
i polecieć do krainy wilgoci
by tam beztrosko nagi
skulić się na kamieniu
oblanym gorącym
źródłem, jak wspomnienie
pierwszej miłości.

By znów odkrywać niewinnie
potęgę dotyku i czułości.

poniedziałek, 14 października 2024

454

Stoję w porcie przez paznokcie 
patrzę na blask fal. Tam kłębi się 
tylko mroczna dal i smaga lekki 
chłodny wiatr. Serce wyrywam 
z piersi bo krwawi z przerostu 
miłości i martwicy nienawiści.

Nie przełamuje nic tej chwili! 
Niech trwa, to ostatni dzień lata, 
jest jak koniec świata. Nigdy nie będzie 
już tak samo, nigdy nie będę ten sam 
a ciebie pewnie już nie spotkam 
po tamtej jednej nocy, kiedy nasze oczy 
tańczyły upojone upojnie.
 
Nigdy nie czułem się tak stary, 
nigdy nie czułem się tak słaby, 
nigdy nie czułem się tak...
...samotny w porcie stoję
przez paznokcie widzę blask fal. 
Tam kłębi się tylko mroczna dal
i smaga delikatnie zimny wiatr... 
  

środa, 18 września 2024

453

Numer za numerem lecą w dal. Tempo jest szybkie. 
Gdzieś tam jesteś. Schowany w podziemnym tunelu, po dawnym parkingu. 
Teraz tu w każdym rogu gra inna dyskoteka. Dlatego nie możesz stać na środku - 
bo jesteś wtedy na każdej i na żadnej jednocześnie... 

Widzę cię, tańczysz w ścisku. Wszystkie moje przekonania ulatują 
jak płatki zwiędłych kwiatów na wietrze. Jestem nagi - odarty do kości, 
z szybkością świtała zbliżam się do nicości! 
W ułamku sekundy, odrzucam się całkowicie! 

Biegnę do ciebie! Jesteś prawdziwy? Czy może to mój chory umysł, 
wymyślił, że jesteś człowiekiem? 
Wpadamy sobie w ramiona. Światła po nas tańczą.
Obcy mężczyźni odwracają ku nam wzrok...    

sobota, 7 września 2024

452

Czy wszystko trzeba koniecznie zamykać? Gdy życie nas bije i rani. 
Czy musi być zawsze ten finał? Czy nie warto się bezwładnie poddać fali... 
 

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

451

dla ciebie była to farsa
dlatego poleciałeś na marsa
ale już cię nie boli nie kłuje
od kilku chwil świat nie atakuje

znałem cię może minutę 
a teraz jesteś już trupem
ale zachowam ciebie w pamięci 
jak wszystkich co zostali święci 

dałeś mi wolność i zrozumienie
nabrało sensu moje istnienie 
polałeś, nakarmiłeś i dałeś dach
a teraz odszedłeś i znów wyje strach...

Ten mały żarcik dla mojego A.S. (1952-2024) człowieka, dzięki któremu się stałem sobą... I zostałem zrozumiany i wysłuchany, nie oceniany, nie szykanowany, i polubiłem The Rolling Stones i u którego spędziłem pierwsze noce z I'. U którego w kiblu całowałem się namiętnie z I' po raz pierwszy. A przed I' przyprowadziłem pierwszą miłość mojego życia... Ten dom był azylem ten człowiek jego opoką! 
 

wtorek, 13 sierpnia 2024

450

Z tworzeniem poezji jest jak ze sraczką, przychodzi zawsze w najmniej odpowiedniej chwili. Wymusza całkowitą zmianę planów i powoduje nieustanny ból brzucha. Zwłaszcza wtedy, jak układasz coś bardzo osobistego, do czego potrzeba jest wyrwać i rozmazać na papierze swoje wnętrzności… 

Poezja jest również jak prostytutka, po godzinie przerywa i wychodzi. A ty z tym wszystkim, co nabrzmiałe i pełne nie możesz skończyć. Bo każde zdanie, po wyjściu z pokoju dziwki, jest już niekompletne i nie umiesz w rym, rytm ani metafory. Rozpada się wszystko, jak domek z kart - zostajesz całkiem sam. I bez hajsu! 

Poezja jest jak sex-apka dla gejów. Po długiej i gorącej konwersacji, w której obiecujecie sobie, zrobić nawzajem najskrytsze i najbardziej intymne rzeczy - dostajesz w najgorszym przypadku niezapowiedzianego bloka... Ale najstraszniej jest wtedy, kiedy wymarzony i niedoszły kochanek, bezwzględnie i bezwarunkowo milczy. I zawsze w twojej głowie, to twoja wina, że zostałeś porzucony - nieudaczniku spierdolony!   

niedziela, 28 lipca 2024

449

Dawno cię tu nie było. Dziesięć godzin oflajn.
Wczoraj wydawało mi się, że udało nam się 
sięgnąć gwiazd. Szczególnie gdy mówiłeś 
jak pobudzające są moje słowa. I że chciałbyś live.

Dziś milczysz chociaż jesteś on-line. 
To chyba dla mnie jakiś znak. 
Zastanawiam się gdzie popełniłem znowu błędy. 
Słowa czy wygląd są nie tak?

Wolę chyba złapać bloka, 
niż milczeć tak bezdusznie. 
Wolę cię zablokować, 
bo zawsze prościej jest odrzucić, 
niż całkiem kogoś ignorować...  
   

wtorek, 9 lipca 2024

448

…poranki pustej kartki,
nieskończone. Rany ciała 
ropą przesączone. W tym wieku 
nie robią już tego wrażenia, co 
wytryski szczenięce. Rojenia 
czy marzenia. Teraz jest ta proza!
Ten ból codzienny! Ten co zagłusza duszę 
i sprawia poranki pustej kartki, 
nieskończone i smutne… 

piątek, 21 czerwca 2024

447


A jednak jeszcze się trafia coś na czym można zwiesić ucho...







Milito  - Tree House (Official Music Video)

wtorek, 18 czerwca 2024

446

Przychodzisz mi do głowy nocą, jak natrętny owad 

co nam nie daje spać, nienawidzę cię i jednocześnie 

chciałbym topić się, w Twoim pocie.

Jesteś snem czy jawą? Sam nie wiem dlaczego śpię na skrawku łóżka. 

Obok jakieś ciało, obcy ma zapach i przyjemny dotyk. 

I wtula się coraz mocniej w wilgoć prześcieradła,

mokrego od naszych splecionych ciał. Czuję to na skórze, 

jak wszystko wokół drży, a moje wystraszone serce 

wreszcie zwalnia i nie muszę już się o nic bać. 

wtorek, 21 maja 2024

445

Nie lubię wracać z daleka, 
bo tam jakby część zostawiam siebie. 
Jakbym się rozerwał, chciałbym być tu i tam naraz. 
Teraz. A nie mogę. Żetony całkowicie wyczerpane. 
Stoję z rzeczywistością nagi twarzą w twarz...

Nie lubię porzucać marzeń,
bo tak często, mnie to dopada już od pierwszego 
spojrzenia, że umieram z tęsknoty z powodu świadomości 
końca, całej przygody. I chciałbym już wracać do domu 
od razu, aby ulżyć sobie w bólu. Bo im więcej zobaczę i poczuję - 
tym nieuchronny koniec, będzie bardziej dotkliwy...  

piątek, 17 maja 2024

444

Chodź na spacer wczesnym porankiem

będzie całkiem magicznie i wspaniale

a jeśli dobrze pójdzie nie spotkamy ani człowieka

tylko poranne koty idące do łózek 

i ptaki zaczynające szczebiot

i wiesz nie musimy wcale rozmawiać 

tylko słuchać śpiącego miasta

niech śpi jeszcze chwilę

niech będzie szczęśliwe i spokojne jeszcze chwilę

może tylko zabłąkany autobus przetnie nasz szlak

lub pierwsze psy zbudzą się by szczekać

to wszystko bez znaczenia

to kwestia przeznaczenia

miasto szybko nas zgarnie

magia nagle zniknie

rutyna codzienności wzywa

wracajmy do domu pierwszym tramwajem

byliśmy na spacerze czy to był tylko sen?

sobota, 6 kwietnia 2024

443

Roztrzaskane szkło. Kropelki pepsi z wódką. Klapek. 
Oraz ty! W locie zatrzymani. Księżyc żółci ci tak mocno 
twarz. Oczy jakby zdziwione, widzą wystraszone 
wróble, co podrywają się do lotu z powodu 
dźwięku, uderzenia twojego ciała o barierkę balkonu.

Dżdżownice pracowite, po wieczornym dżdżu, nie zdają 
sobie sprawy, co za chwilkę się tu wydarzy. A ty 
w niebieskim zwidzie tak wolniutko spadasz w dół.
Tylko milisekundy, dzielą cię od wolności, od końca bólu istnienia, 
od wiecznej misji kosmicznej do czarnych gwiazd.

Stałem tam dziś, pod twoim oknem jak Romeo i płakałem.
Szukałem śladów, szkła i kropelek zgubionych w trakcie lotu.
Nie zachował się nawet klapek. Tylko dżdżownice pracowicie,
gryzły ziemię, którą złośliwie żeś im ubił, po deszczu...    
       

piątek, 5 kwietnia 2024

442

Tak bardzo chciałbym Ci napisać wiersz-kondolencje, ale nie potrafię.
Nie jestem w stanie uwierzyć, że nie żyjesz, że już Cię nie zobaczę!
Że nie będziesz dzwonił w nocy i o każdej porze, nie będziesz się żalił, 
że ta menda podbiera Ci klientów. A tamten znów oszukuje na paliwie!

Bardziej żałuję tych wystawnych śniadań i kolacji. Podanych niczym 
w przewodniku po dalekich krainach, choć w tych gazetkach nigdy nie widać kuchni.
Która zawsze wyglądała jak pobojowisko. Nigdy już nie będzie Twojego
pijackiego śmiechu - Twojej swady i żartów. Tej pełni życia wypełniającej pustkę! 

Ta barwa, którą ze sobą niosłeś - przepadła tak nagle, bez jednego znaku.
Jak zapach po smażonych i długo moczonych w mleku kotletach. 
Mam tylko na języku ich posmak i tej sałatki, w której pomidory w koprze jak Ty,
rozpływały się na języku. Tak nagle poleciałeś w dół, zdmuchnięty przez Świat

Myślałeś wtedy o nas, choć przez ten ułamek sekundy? O tych co zostali! 
Czy zatrzymałeś czas w trakcie tego lotu? Czy przewinęły się Tobie przed oczami,
te wszystkie chwile i lata - czy to się skumulowało w ciągu tej sekundy do wieczności?
Pięć pięter w dół, tam zostawiłeś nam godziny rozpaczy i tak nagle nieznośną pustkę... 

Nie umiem więcej nic napisać! Nie potrafię lepiej! Jestem wściekły! 
Bo zostawiłeś nas z tyloma planami, z marzeniami z życiem do przeżycia!
Tak nagle przestałeś być! 

Dla M' 1979-2024
Złamałeś nam serca chuju!        

poniedziałek, 25 marca 2024

441

Wstaję rano i wiem - to będzie ten dzień! Powietrza świeży łyk i sen co niósł mi słowa. Przetrawię je ze śniadaniem i przepiję z poranną kawą w pracy. Wiem, że wydarzy się wypływ myśli na papier. 

Jak bardzo długo nie spuszczone powietrze z balona - wybuchnie w mgnieniu jak po przekłuciu igłą. Tylko czy uda mi się złapać to wszystko, w ten moment...? Czy tylko parę słów i biała pustka jak kamień u szyi?
 
Czy pochłonie mnie to bez koca - czy stanę na brzegu - wypełniony po korek, potrzebą ale z zupełnie białą kartką? Czy wiedząc, że jestem jak ten dzban, pełen mleka z porannego dojenia - doniosę do ust spragnionych? Czy wszystko się rozleje w piach - i będę miał to potworne uczucie straty?

Znów, znów, znów...... Znów?

czwartek, 29 lutego 2024

440

Szukam słów, nic nie jest oczywiste. Szum, szum. Czwarte czytanie, po drugim czytaniu, autodestrukcja, automat zepsuty. Szum ciągły szum. Podawanie wina, podawanie chleba, lekka kolka w zranionym boku. 

Pamiątka o tym, że się było na serio. Że kamienna płyta nie będzie zakrywać, kogoś kto był tylko na niby. Szum, szum! Podnosi się i opada, ślimak respiratora. 

Jeszcze oddechy przechodzą z ust do płuc i z powrotem, jeszcze mózg nieprzytomnego ciała - śni i fantazjuje. Może w chwili twojej rozpaczy - śni mu się wielka orgia i spazmy orgazmu? A ty płaczesz głupi - złap go za rękę i pomyśl, aby miał bajkowy finał. Szum ustaje...    

niedziela, 25 lutego 2024

439

Myślałem o tym rano, kiedy przekładałem kwiaty
w południe wróciło, to jakby poczucie straty.
Którego od tak dawna nie umiem się pozbyć,
kiedy jesteś obok. Podroż w siebie muszę odbyć,
od nowa!

Myślałem o tym wieczorem, nad herbatą z jabłkiem
byłem w twoim życiu niczym, tylko małym pyłkiem.
A jednak wyję co noc, jak bity pies, do kata, 
chciałbym aby ta pasja, co języki nam splata,
była jak nowa, od nowa!  

poniedziałek, 19 lutego 2024

438

Zostawiłem sobie kilka wpisów brudnych. Aby mieć czym łatać, kiedy będę całkowicie wypłowiały. Szkoda, że nie robiłem tego mając z dziesięć lat mniej. 

Ale wtedy bałem się poruszać tematów trudnych. Chciałem iść tylko do gwiazd, z moją niską samooceną, z moimi fobiami, z nienawiścią wobec własnego fizis. 

A teraz już od lat, trwa we mnie natchnienia kryzys! Już poszedłem na łatwiznę, na biało, bez rytmu! Nawet bez tematu i bez przesłania... Taka miernota!

Teraz tylko szybko skończyć, na noc iść, spać, wstać, zjeść, wydalić, pójść umrzeć z nudów, wrócić, głodowa stawka, bezsensowne życie - ale kogoś mam, kocham, nie płacę kredytu za dotyk...

To chyba wystarczy, to nie jest już nic, nie namiastka, nie musi się rymować. Wystarczy, że jest z kim nocować w jednym wyrze, w jednej norze. I jest kogo gryźć i za czym skomleć. Ogonem merdać.

Dlatego nie będę już zostawiał wpisów brudnych. Bo mam chwilkę spokoju, stabilizacja, która jest jaka jest - lepsza nie będzie. Jaśniejszych gwiazd już nie zdobędę...   

niedziela, 11 lutego 2024

437


Nie mogło być inaczej. Ja tam ciągle jestem... Nie umiem wrócić z tej wyspy... i bardzo chce wrócić na tą wyspę!








Japonia - Natalia Przybysz

piątek, 26 stycznia 2024

436

Ja przeszły dokonany
to wymarzony ja!
Z kliszy wspomnień 
ten ze zdjęć blondyn.
Ten co się chował by
zobaczyć Ciebie.
Co nogi na krzyż składał
by nie urazić boga.
Ów co koszulki wąchał
by poczuć Twój zapach.
I patrzył Ci w oczy głęboko
chcąc odbić się w ich blasku.  

Ten zrozpaczony smarkacz,
który chciał Abyś go brał.
A jednocześnie tylko,
tak łatwego grał pod Ciebie. 
Udawał Abyś był, aby
mógł spijać z ust Twoich.
Każde słowo, oto ono,
bogu niech będą dzięki
za słowa tej piosenki.
Dokonany przeszły ja,
ten wymarzony ja,
przeminął jak wiatr...   
 

środa, 10 stycznia 2024

435

Było i zgasło. 
Za mgłę wpadło 
mgławicy niebieskiej. 
Za zaślepienie i niewiedzę. 
Pulsuje mi tętnica, 
mam udar! To zapomnienie. 
Jedno słowo, potem zdanie, 
takie małe, choć nie boskie, 
stwarzanie. A zamiast tego, 
tłumaczę się ze swojej słabości. 
Skrywając nadzieję, że skuszę 
Cię, ułudą mojej błyskotliwości. 
Nie? 
Znów nie wyszło, 
żywioły nie opanowane? 
Znów jak od zarania - 
wszystko jest przejebane! 
I tak w kółko...
iskry krzeszę uczuć do Ciebie!
Pot na skroni i suche usta,
w sercu pustka a w trzewiach
gra mi rozpusta!       

środa, 3 stycznia 2024

434

Druga w nocy, dudni styczniowy deszcz. Oglądam lajfa, naprutego kolesia. Siedzi w Berlinie sam, na dobrej dzielnicy, siedmiu widzów, jego cały świat. Alkohol leje się strumieniem, na wizji znika dżony. Widzowie czekają na skandal, jak głodne sępy na porę karmienia. Za kawałek nagości, są gotowi sprzedać duszę! Za potłuczone butelki, za zapłon firanki od papierosa, za krzyk sąsiadki z balkonu obok, gotowi są wysłać dziesiątki bezwartościowych serduszek. Chłopak jak gwiazda filmowa, odpowiada na coraz bardziej żenujące pytania. Transmisje zrywają się raz za razem. Każda kolejna krótsza, każda coraz bardziej smutna. Nowe czasy, nie mają w sobie już nic, z romantyzmu minionych. Trzecia w nocy, czyżby zaczął wreszcie padać śnieg?