Z tworzeniem poezji jest jak ze sraczką, przychodzi zawsze w najmniej odpowiedniej chwili. Wymusza całkowitą zmianę planów i powoduje nieustanny ból brzucha. Zwłaszcza wtedy, jak układasz coś bardzo osobistego, do czego potrzeba jest wyrwać i rozmazać na papierze swoje wnętrzności…
Poezja jest również jak prostytutka, po godzinie przerywa i wychodzi. A ty z tym wszystkim, co nabrzmiałe i pełne nie możesz skończyć. Bo każde zdanie, po wyjściu z pokoju dziwki, jest już niekompletne i nie umiesz w rym, rytm ani metafory. Rozpada się wszystko, jak domek z kart - zostajesz całkiem sam. I bez hajsu!
Poezja jest jak sex-apka dla gejów. Po długiej i gorącej konwersacji, w której obiecujecie sobie, zrobić nawzajem najskrytsze i najbardziej intymne rzeczy - dostajesz w najgorszym przypadku niezapowiedzianego bloka... Ale najstraszniej jest wtedy, kiedy wymarzony i niedoszły kochanek, bezwzględnie i bezwarunkowo milczy. I zawsze w twojej głowie, to twoja wina, że zostałeś porzucony - nieudaczniku spierdolony!
No mega!
OdpowiedzUsuńTo z prozą łatwiej. Jest jak stary dobry mąż.
ha ha ha mówisz ;P
UsuńTak mówię. Przychodzisz - jest, wierny. I nawet jak się czasem gadka nie klei, zawsze coś się uklepie. :-)
OdpowiedzUsuńAle jak się nie klei to zostaje pusta kartka
UsuńZawsze coś się nabazgrze. O ile naturalnie jest wola działania.
OdpowiedzUsuń