Oraz ty! W locie zatrzymani. Księżyc żółci ci tak mocno
twarz. Oczy jakby zdziwione, widzą wystraszone
wróble, co podrywają się do lotu z powodu
dźwięku, uderzenia twojego ciała o barierkę balkonu.
Dżdżownice pracowite, po wieczornym dżdżu, nie zdają
sobie sprawy, co za chwilkę się tu wydarzy. A ty
w niebieskim zwidzie tak wolniutko spadasz w dół.
Tylko milisekundy, dzielą cię od wolności, od końca bólu istnienia,
od wiecznej misji kosmicznej do czarnych gwiazd.
Stałem tam dziś, pod twoim oknem jak Romeo i płakałem.
Szukałem śladów, szkła i kropelek zgubionych w trakcie lotu.
Nie zachował się nawet klapek. Tylko dżdżownice pracowicie,
gryzły ziemię, którą złośliwie żeś im ubił, po deszczu...