niedziela, 30 kwietnia 2023

411

To przenikliwa cisza, rozdziera szelest świerszczy. Dźwięki w eterze zamilkły, nie ma więcej filmików. Młodych efebów zabrakło, w codziennej porcji erotyki, i ich delikatnych i giętkich ciał, o których ludzie odpychający, jak my, mogą tylko pomarzyć, jak cukrzycy o czekoladzie. Została pustka.

Kto teraz opróżni zapasy wódki z lodówki, a inne trunki uratuje od daty ważności? Kto zabawi zebrany tłum dowcipem sięgającym bruku? Kto nas pouczy i opowie prawdę o nas samych? Kto będzie miał tyle odwagi, by łamać wszelkie konwenanse? Kto zapełni pustkę, po twoim ogromnym ciele? Została pustka. 

Korony leżą odłogiem, szmaty porzucone, rajstopy dziurawe i peruki nieuczesane. Wszystko wiankiem leży dookoła ciebie. Ty upadłaś i nie wstałaś. Księżyc świecił mocno i zdawać by się mogło, że nie chciał pozwolić abyś ostygła. On też nie umie się pogodzić, że już więcej - nie spojrzysz w jego oczy...

Siedzę obok ciebie, jestem tylko duszą, widzę co się stało. Już nie cofnę czasu! Rozsypane leki, szklanka rozbita! Serce zatrzymane, zegar już nie tyka. Oczy załzawione, słońce już nie grzeje. Gwiazdy tylko wiedzą, że nic nie jest utracone. Że ty będziesz pośród nich kolejną. Będziesz świecić z góry...     

Dla J.P. 1985-2023
  

niedziela, 16 kwietnia 2023

410

Niczym impuls. Elektryczna iskra. Jestem pod napięciem. 

Jestem spięty - jestem odrętwiały - jestem otępiały. 

Obmacuję ciało - tak pragnę by się jeszcze nie rozpadło. 

Obmacuję serce - niby bije - choć jakby bić już nie chce. 

Wiem że jesteś - tam po drugiej stronie, czytasz to gdy jeszcze jestem, czy już jest po mnie?

Czuję się coraz bardziej przygnieciony - Twoją oceną i tym, że masz do niej prawo!

Tym że gwiazdy i księżyc i słońce - już dawno mnie znają! 

Sam się zgodziłem otworzyć wrota twierdzy. Zatem czuję się kompletnie nagi! 

Ale trzeba wietrzyć serce, trzeba prać duszę. Nie mógłbym znieść dłużej izolacji. 

Chcę się rozebrać, przed Tobą do naga! Chce zobaczyć się w Twoich oczach.

Może będę nienawidził się jeszcze bardziej! A może wreszcie siebie pokocham? 

Może... Może... Może...     

poniedziałek, 10 kwietnia 2023

409

W pustym autobusie śnię o cieple tłumu. O tym by gwar szczebiotu ludzkich trosk, wypłukał mój szum niepokoju. 

Na poddaszu domu marzeń - wynoszę się od ciebie, do klity, bo wszystko zagłuszyłem w sobie - słuchając, tylko pełnych strachu, bzdur. Nie dałem rady sobie z Nami.

O drugiej w nocy, wyciskam z siebie jak z kopalni przeznaczonej do likwidacji - resztki lirycznych pokładów. Moje serce nie zniosło uczuciowej prywatyzacji.  

W pustym autobusie, a może w zasadzie nie było autobusu? 

Na poddaszu domu który - czy oby na pewno był rajem?

Wyciskam z siebie jak z kopalni, cokolwiek, a może nigdy nic nie było? 

Może to wszystko fikcja? Za dużo patosu, instagramowych pseudo-poetów - sprawiło, że dodałem sobie niepotrzebnie skrzydeł? Ale nie polecę - nigdy nie umiałem latać, życie nie jest snem. 

Życie jest walką o każdy wdech, na indywidulanej drodze do Golgoty. Jest kaprysem bogów, którzy dla zabawy, okaleczają nasze czyste ciała i dusze. Życie jest...

... mimo wszystko piękne!