Szukam słów, nic nie jest oczywiste. Szum, szum. Czwarte czytanie, po drugim czytaniu, autodestrukcja, automat zepsuty. Szum ciągły szum. Podawanie wina, podawanie chleba, lekka kolka w zranionym boku.
Pamiątka o tym, że się było na serio. Że kamienna płyta nie będzie zakrywać, kogoś kto był tylko na niby. Szum, szum! Podnosi się i opada, ślimak respiratora.
Jeszcze oddechy przechodzą z ust do płuc i z powrotem, jeszcze mózg nieprzytomnego ciała - śni i fantazjuje. Może w chwili twojej rozpaczy - śni mu się wielka orgia i spazmy orgazmu? A ty płaczesz głupi - złap go za rękę i pomyśl, aby miał bajkowy finał. Szum ustaje...