środa, 16 grudnia 2020

376

Jutro trzeba iść do pracy. Ale jest jeszcze dziś. Serce lodówki bije miarowym rytmem, co trzy godziny. Na jej ścianach, skrzą w ćmiącym blasku, odległego światła, wspomnienia z minionych lat. Wspomnienia z wysp magicznych. I z miejsc majestatycznych. Za oknem, bez żadnego przepierzenia, promieniuje blask nocy. Promyki ciemności, zmieszane z hipnotyzującym, pomarańczowym światłem latarni, zdają się zatrzymywać czas. Jak za dawnych lat, znów mam wiarę, że jeśli tu zostanę i nie pójdę spać - ta noc będzie już wiecznie trwać. Już nie trzeba będzie iść do pracy, bo nie będzie jutra. Czasem lepiej żeby go nie było. Czasem dziś jest najlepszym, co mogło się nam przydarzyć...

poniedziałek, 30 listopada 2020

375

Nad białą czeluścią w której nie umiem zawrzeć ani słowa ani myśl nie przemknie. Nie umiem wydusić tego co mnie boli, co mnie zżera, co wysysa moją chęć do życia. 

Utkwiło mi to w gardle lub w płucach i nie chce wyjść. Mój strach. Moja obawa. Moja niewiara w samego siebie i w Świat. Moja strata. Moja rozpacz. Moje przekleństwo. Moje szaleństwo. Mój krzyk. Moje łzy - których nie mam na zewnątrz, od których już tonę wewnątrz. 

Moja szubienica biała czeluść, w której nie umiem powiedzieć ani jednego ważnego słowa ani myśl nie przemknie. Zostało mi tylko czekać. Na co czekać?

sobota, 31 października 2020

374

Jednym ciałem być między setkami i płynąć. Wdzierać się na skwery i chodniki. Wybijać na zieleńce i parkingi. Z prawej dopływ z lewej dopływ w jednym rytmie. Być czasem bezwolną masą. Zrezygnować z wolnej woli i zupełnie zdać się na tłum – który idzie przed siebie bez planu. W spokoju lub w wrzawie. W krzyku i dymie rac.

Płynąc tracisz możliwość wyboru. Płynąc tracisz wszelkie obawy. Idziemy przez chwilę w jedną stronę. Solidarni i równi. Na Żoliborz. Do migających kogutów. Do okutych w kaski i zbroje. Do suk co stoją jak mury. Co to za wspaniały nurt. Co za uczucie, które pozwala zerwać kajdany norm. Taka potrafi być chwila, kiedy w kierunku wolności płyniesz rzeką ludzkich ciał.

poniedziałek, 28 września 2020

373

To się musiało stać. To się musiało stać. To się musiało stać.

Księżyc i słońce i gwiazdy musiały spaść. To się musiało stać.

Czas nigdy nie potrafi cofnąć się ani o krok. To się musiało stać.

Życie zamienia się w głaz. To się musiało stać.

Wysysa z nas wszelki sens. To się musiało stać.

Posyła nas nad krawędzi brzeg. To się musiało stać.

I wody stają i milkną fale. To się musiało stać.

Choć prują wciąż po nich łodzie, pełne naiwnych żyć. To się musiało stać.

Toż to Styks, a nie żadnej nadziei morze. To się musiało stać. 

W mętnych odmętach - nie widzę już siebie. To się musiało stać.  

Tylko szlam, bagno i czerń nieskończonej nocy. To się musiało stać.

To się musiało stać - a ja tak bardzo trzymałem się wiary - że nigdy się to nie stanie!




środa, 19 sierpnia 2020

372

Ślimaki pełzają. W letnie dni skwaru. Po Twoim kamieniu. 
Ani kropli wody. Z deszczu czy rosy. Nie dostaje rozgrzana płyta. 
Złudnie gorąca. Zimna skrycie jak zima. Dlatego ochoczo pełzają. 
Na wyścigi. Po kamiennym skrócie. Między jedną a drugą kępą. 
Traw i zieleni. Może z moich oczu. Popłynie kropla. 
Kiedy tak stoję. Nad Twoją skałą. Tylko ślimaki dziś mnie ciekawią. 
Jak mały chłopiec – tak dziś się czuję. Który je zbierał. W słoiku na oknie. 
Znów jestem wtedy. W moim pokoju. Ty stoisz za mną. 
Z tą Swoją miną!  

niedziela, 2 sierpnia 2020

371


Wszystko się kończy – mówią. Nic nie trwa wiecznie – śpiewają. Przychodzi ostatni dzień. Ostatni koncert. Ostatni obiad. Ostatni pocałunek. Ostatni banalny uśmiech. Ostatnia kropelka zimnej wódki z colą, zostaje wypita z taniego szkła. Ostatni haust powietrza, opuszcza płuca. Respirator przestaje działać. A ty rozdeptujesz, rozsypane po przyprószonym piaskiem chodniku, czerwone wiśnie. Których sok, niby krew, przykleja się do twoich podeszew. Przez ułamek chwili – idziesz zostawiając krwawy ślad. Lecz i on w końcu znika – ostatni ślad – jak pamięć, która po tobie przeminie…  

wtorek, 31 marca 2020

369


Sparaliżowany strachem idę spać. Wstaję strachem sparaliżowany. Pandemia naszych myśli, naszych serc, naszych dusz, naszych pragnień i żądz trwa. W najlepszym razie zawali się ten cały wielki Świat. Oby nie przeżył nikt na powierzchni tej kuli cierpień, starości, biedy i upodlenia. Sparaliżowany strachem kocham Cię. Nienawidzę sparaliżowany strachem też. Pandemia naszych snów, naszych marzeń, naszych pragnień i żądz trwa…

sobota, 29 lutego 2020

368


Tyle dni w ciszy i ciemności byłem. Tysiąc sto pięćdziesiąt myśli utraciłem. A każda brudna, a każda niedoskonała. Pogodziłem się już z tym, że straciłem skrzydła. Każdemu się zdarza stracić wiarę w samego siebie. Z lekkości stać się nieznośnym ciężarem. Choć jedna myśl pośród tej apatii wciąż kusi mnie swym czarem.

W zasadzie to jest pragnienie pewne, co szarpie mną bez końca!

Chcę jeszcze jedną noc, jeszcze godzinę – zostać z Tobą. Stopić się z Twoim żarem. Tylko w tej wspólnocie – oszukamy nasz strach, wszelkie obawy - (lecz tylko na chwilę). Przed nieuniknioną konfrontacją z nawałnicom czasów z nienawiścią ludzką. Tylko jeszcze kilka tych godzin chcę zapomnieć, o całym Świecie. Skryty gdzieś w osi Twych ramion, ze splecionymi dłońmi niczym węzeł. 

Jeszcze jedną noc…  

wtorek, 21 stycznia 2020

367

Samo życie pisze kolejne wpisy. Nie mogę wyjść z żalu po tej stracie... 


Freeze this moment
A little bit longer
Make each sensation
A little bit stronger

Rush - Time Stand Still