dlatego poleciałeś na marsa
ale już cię nie boli nie kłuje
od kilku chwil świat nie atakuje
znałem cię może minutę
a teraz jesteś już trupem
ale zachowam ciebie w pamięci
jak wszystkich co zostali święci
dałeś mi wolność i zrozumienie
nabrało sensu moje istnienie
polałeś, nakarmiłeś i dałeś dach
a teraz odszedłeś i znów wyje strach...
Ten mały żarcik dla mojego A.S. (1952-2024) człowieka, dzięki któremu się stałem sobą... I zostałem zrozumiany i wysłuchany, nie oceniany, nie szykanowany, i polubiłem The Rolling Stones i u którego spędziłem pierwsze noce z I'. U którego w kiblu całowałem się namiętnie z I' po raz pierwszy. A przed I' przyprowadziłem pierwszą miłość mojego życia... Ten dom był azylem ten człowiek jego opoką!
Fajny i wzruszający ten "mały żarcik".
OdpowiedzUsuńDzięki. To jest takie pokraczne. Śmieszne. Dowiedziałem się o tej śmierci w pociągu. Jechałem się bawić. Ale z tą skazą. Chorował. Ja nie miałem czasu ani odwiedzić. Ani w chwili śmierci się zadumać bo zaraz trzeba było wysiadać i znów gdzieś iść. Coś zrobić, zobaczyć, poczuć. Przeżyć. I było mnie stać w 30 sekund zadumy na takie małe gówienko - lubił rymy częstochowskie... w swojej poezji...
Usuń