wtorek, 30 marca 2021

379

Tyle bym chciał Ci powiedzieć. Zabrać za rękę do parku. Namówić Cię na wspomnienia, których sam nie będę miał, komu opowiadać. Posłuchać jak na tej skarpie koło jeziorka, jak jeszcze nie było schodów, zjeżdżałaś na tyłku. Jak nie lubiłaś psów, a wilczurzyca pokochała Ciebie na zabój i nie chciałaś jej oddać, choć ta zdemolowała całe mieszkanie – kiedy szłaś do pracy. O tym jak miałaś większe jaja od mojego ojca, jak wymierzałaś sprawiedliwość dzieciuchom, które go dręczyły, bo on sam nie umiał. Jak byłaś damą, jak adorowali Ciebie wszyscy dyrektorzy. Jak podjęłaś najgłupsze decyzje życia. Jak wzięłaś siekierkę, by na pełnej kurwie sprowadzić od sąsiada, zapitego męża. O tym jak jeździłaś w latach 60-tych zamiast na wakacje, na handel do Czechosłowacji i Bułgarii, ale kochałaś się na zabój w Jugosławii. Jak hodowałaś w latach 70-tych araba – który stał się częścią rodziny – kiedy bratnie socjalistyczne narody i tak dalej… Tak dalej… Jak miałaś urwanie ze mną, ciągle chorowałem, ciągle coś żarłem, ciągle był jakiś problem… Tyle bym chciał Ci opowiedzieć – co zdarzyło się na tym Świecie – kiedy już Cię na nim nie ma… A on trwa, trwa na przekór wszelkiej rozpaczy, wszelkiej niezgodzie, zatrzymało się tylko moje słońce i umarło, tuż po Tobie, moje serce…