piątek, 17 grudnia 2021

389

Nawet nie wiesz jak bardzo, chciałbym powiedzieć coś sensownego. Ale już chyba nie potrafię, paraliżuje mnie strach, spowija mnie smog i stoję ukryty pośród własnych koszmarów. Nic się nie składa, nic nie jest proste, nie ma odpowiedzi, rozwiązania niczego nie rozwiązują. I miłość nie jest już słodka jak dawniej. I czuję śnieg, który umiera na mojej rozpalonej twarzy i widzę jak uciekam od wszelkich zdarzeń do dziury, w której może będę się bał trochę mniej? I nie chcę dotyku, jestem w obcym ciele i nie wiem czyje to mięso i tłuszcz i krew. I chyba nie moje tętni serce, nie klaszczą moje ręce – nie wiem, kim jestem – kiedy patrzę w lustro… Bez sensu nagle wszystko… Tak pusto!

niedziela, 21 listopada 2021

388

Dookoła wojna a ty śpisz. Nie będę cię ganił. Sam bym najchętniej otulił się kocem otchłani i zamarzł pod hałdą liści – zgrabionych z gościńców. I spał tak kolejnych dziesięć wiosen. Aby przeczekać to wszystko, ale też obudzić się niezbyt starym, aby jeszcze tych kilka minut do południa, pokorzystać z życia. A teraz mi tylko, pozostaje pochwała eskapizmu – zejście ze sceny bocznym zejściem. Wyjazd z parkingu z piskliwym dźwiękiem opon. Powiedzenie sobie dość tego – mam prawo mieć spokój.  

Dookoła wojna chodźmy spać. Niech się mordują. Otulmy się kocem otchłani pod hałdą liści, które przywiał tu wicher czasów, z wyludnionych gościńców. I śpijmy tak dekadę. Aby obudzić się jeszcze za pięć dwunasta, by nie będąc jeszcze totalnymi starcami, pokorzystać z ciepłych promieni życia... 

piątek, 12 listopada 2021

387


Delikatnie, onirycznie (jeśli tak wolno powiedzieć o muzyce i jej wykonaniu), romantycznie... Tak Dave Gahan interpretuje klasyk zespołu Metallica... Albo się w to wpada albo zupełnie nie... 




Dave Gahan - "Nothing Else Matters" from The Metallica Blacklist

sobota, 16 października 2021

386

Kiedy!

W ciszy szumi wiatr. Wciąż mi jednak Ciebie brak. Wolny ptaku.

Tam!

W ciszy chodzą myszy. Kiedy kot je słyszy, uszami strzela.

Zobacz! 

Kamień w rzece. Zna historię przeszłych spraw. Strumykowi gra.

Oto!

Gdy przychodzi sen. Swoim ciepłem dzielisz się. Z ciałem obok...

Tak w nieskończoność...  

środa, 22 września 2021

385

Księżyc

(wiersz klasyka)

Natan Alterman

Stary widok ma także chwilę gdy powstaje,

niebo ptaków próżne,

opancerzone

W noc lunatyczną na wprost twego okna staje

miasto w lamencie świerszczy zanurzone.

 

Kiedy patrzysz i jeszcze końca drogi nie wiesz,

widzisz księżyc

cyprysem przebity

Pytasz, Boże, to wszystko naprawdę istnieje?

I można to szeptem przywitać?

 

Patrzą na nas uważnie wody na jeziorze,

ciche drzewo

w kolczykach czerwonych

Nigdy nie da się wydrzeć z mojej duszy, Boże,

smutku Twoich zabawek ogromnych


przeł. Aleksander Rodziewicz

Co za cudowne tekst(y)... Tylko tyle bo mi zaparło dech w piersiach...

wtorek, 31 sierpnia 2021

384

Nie ma po co. Ani o co. Ani komu. Nie wiadomo dlaczego? Jaki jest cel? Dlatego tak łatwo jest się poddać. Zamknąć oczy. Wyciszyć dźwięki Świata. W małym ciemnym pokoju. Bez okna, bez telewizora i bez radia – trwać do póki nie przyjdą. Bo może nie przyjdą, może się uda – jedyna wiara jaką mam…   

czwartek, 29 lipca 2021

383

...może wyczerpałem swoją kreatywność?! Być może już nigdy nie będę w stanie opowiedzieć czegoś interesującego!

Frederik Peeters

poniedziałek, 31 maja 2021

382

Wraca do pustych ścian, nie sam. Zawsze jest w domu on plus koty, z nim. Pije złoty napój z aluminium, pali w oknie kuchni papierosy, ponad koronami drzew. Dusi wątróbkę na cebuli. Nie sypia w nocy, nie kocha się nocą i w ogóle nie. Zawsze jest w domu z nim. 

Mijają się jak cienie. Żyją w odmiennym trybie. Bez zaufania, które kruszy się z każdą godziną. Trwanie gasi każdy żar. Każde ciepło musi zamienić się chłód. Przestronna wanna z hydromasażem, nie pamięta w sobie dwóch ciał, może za wyjątkiem kotów – szalejących, kiedy pusty dom – przez chwilę wietrzy się z gęstego ciężaru. 

Szkoda, że nie umieramy jak białe karły, lub wygasłe olbrzymy – nie zostaje po nas żadna supernowa, ani kosmiczny pył...    

środa, 26 maja 2021

381

W którym momencie to nas pożera? 

Kiedy znikają marzenia? Kiedy wszystko 

staje się rutynowym banałem? Kiedy, 

codzienność staje się czarną mazią, 

powtarzalnych czynności, a dziecięce uskrzydlenie, 

pragnienia, niewinne pożądania, 

godziny spędzone razem w lesie, 

zadziorne klapsy w tyłek, spojrzenia, 

głupawe heheszki i pozowanie do telefonu,

że niby się całujemy – przestaje mieć znaczenie? 

A świat, który był do podbicia i przepicia – podbija nas 

i ściera w proch. 

W której to jest chwili – zatrzymaj, i przewiń mi to 

od początku… (Tylko). Nie mów że się nie da!    


piątek, 30 kwietnia 2021

380

A co jeśli nie ma dna? I jesteś pyłkiem w bezmiarze bezmiaru? I jeśli trzeba spaść? To spadasz bez końca. Nie ma już znaczenia, czy w strugach deszczu, czy w promieniach słońca.

wtorek, 30 marca 2021

379

Tyle bym chciał Ci powiedzieć. Zabrać za rękę do parku. Namówić Cię na wspomnienia, których sam nie będę miał, komu opowiadać. Posłuchać jak na tej skarpie koło jeziorka, jak jeszcze nie było schodów, zjeżdżałaś na tyłku. Jak nie lubiłaś psów, a wilczurzyca pokochała Ciebie na zabój i nie chciałaś jej oddać, choć ta zdemolowała całe mieszkanie – kiedy szłaś do pracy. O tym jak miałaś większe jaja od mojego ojca, jak wymierzałaś sprawiedliwość dzieciuchom, które go dręczyły, bo on sam nie umiał. Jak byłaś damą, jak adorowali Ciebie wszyscy dyrektorzy. Jak podjęłaś najgłupsze decyzje życia. Jak wzięłaś siekierkę, by na pełnej kurwie sprowadzić od sąsiada, zapitego męża. O tym jak jeździłaś w latach 60-tych zamiast na wakacje, na handel do Czechosłowacji i Bułgarii, ale kochałaś się na zabój w Jugosławii. Jak hodowałaś w latach 70-tych araba – który stał się częścią rodziny – kiedy bratnie socjalistyczne narody i tak dalej… Tak dalej… Jak miałaś urwanie ze mną, ciągle chorowałem, ciągle coś żarłem, ciągle był jakiś problem… Tyle bym chciał Ci opowiedzieć – co zdarzyło się na tym Świecie – kiedy już Cię na nim nie ma… A on trwa, trwa na przekór wszelkiej rozpaczy, wszelkiej niezgodzie, zatrzymało się tylko moje słońce i umarło, tuż po Tobie, moje serce…   

wtorek, 23 lutego 2021

378

Odkryłem, że już nie ma. Wiem, że już nie będzie. Ani gwaru ani ciszy po burzy. Na zawsze pojechałaś. Widziałem jak znosili Twój wózek. A na nim Twoje ciało. W lekkiej konwulsji. Przeszyte bólem. Śpiące i czuwające. 

Jak u ptaka co potrafi spać w locie. Tak Ty czuwałaś, wiedząc co nadchodzi. Jak całe życie - przynajmniej ze mną. Zawsze czuwanie nawet w ostatnich chwilach. Kiedy przy zimowych katarach. Parzyłaś herbatki z miodem. Dla swoich młodych. Starych koni. Z imbirem. Z cytryną. Ostatnia posługa przed wieczną zimą.

Tak to pamiętam. A pamięć lubi kłamać. Tylko ten smak i troska. Gdzieś w głębi zostanie. To była Twoja ostatnia prosta. A myślałem, że jeszcze będziemy mieli zakręty. Gwary i burze. Że wystrzelą pioruny. Zawieją zamiecie. Że wreszcie znowu przyjdzie spokój... 

Przyszła pustka!

poniedziałek, 18 stycznia 2021

377


Jakoś ostatnio zastanawiałem się nad tym czy jest szansa, aby ktoś młodszy lub całkiem młody zastąpił starych idoli - nasze muzyczne matki i ojców, wtedy kiedy oni odejdą i nic nowego nie będzie nam dane już od nich dostać. Odpowiedź przyszła nadspodziewanie szybko, przeczytałem w jakimś muzycznym magazynie zachwyty naczelnego nad najnowszym koncertowym wydawnictwem Arctic Monkeys. Live At The Royal Albert Hall ukazał się pod koniec minionego roku, a dokumentuje ostatnią trasę zespołu z lat 2018-19. Powiem szczerze - genialny zapis koncertowy. Chłopcy z AM są nawet ociupinkę młodsi ode mnie, a wyrastają na idoli. Szczególnie lider i twórca 99% materiałów grupy Alex Turner. Mmm Mmm Alexandrze tylko jakim byś mógł mi być idolem? Role matki i ojca są już przecież zaklepane... 

Co prawda Arabella - to nie jest mój ulubiony kawałek Małp, ale każdy oddaje - ich znakomitość! 



Arctic Monkeys - Arabella (Live At The Royal Albert Hall)