sobota, 31 sierpnia 2019

362


Gdzieś ucieka – migoczące słońce… Karmazynowy blask, odbija się od ciężkiego, trującego powietrza jak mawiają lokalsi, zaciągając się dymem papierosowym. Głębokie Mazowsze i głębokie jezioro i wysoka ziemia – podobno był tu jakiś rycerski gród a teraz został współczesny smród. Mieszkańców jakoś mało i czuć napięcie na nieoświetlonych schodach – pod stopami trzaska szkło – idziemy na pewny wpierdol – w dół do rzeki, do rzeki, do rzeki. A gdzieś tam hen za lasem – hity ze starej płyty: chciałbym być sobą wreszcie. A jak już będę to mnie ukrzyżują i nie wrócę do zatrutego miasta, aby ze skarpy skąpanej w słońcu – marzyć o tym, że gdybym był ptakiem – to srałbym na wszystkich z góry i nigdy więcej nie zawitał w te strony…