Jednym ciałem być między setkami i płynąć. Wdzierać się na skwery i chodniki. Wybijać na zieleńce i parkingi. Z prawej dopływ z lewej dopływ w jednym rytmie. Być czasem bezwolną masą. Zrezygnować z wolnej woli i zupełnie zdać się na tłum – który idzie przed siebie bez planu. W spokoju lub w wrzawie. W krzyku i dymie rac.
Płynąc tracisz możliwość wyboru. Płynąc tracisz wszelkie
obawy. Idziemy przez chwilę w jedną stronę. Solidarni i równi. Na Żoliborz. Do
migających kogutów. Do okutych w kaski i zbroje. Do suk co stoją jak mury. Co
to za wspaniały nurt. Co za uczucie, które pozwala zerwać kajdany norm. Taka
potrafi być chwila, kiedy w kierunku wolności płyniesz rzeką ludzkich ciał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz