Jutro trzeba iść do pracy. Ale jest jeszcze dziś. Serce lodówki bije miarowym rytmem, co trzy godziny. Na jej ścianach, skrzą w ćmiącym blasku, odległego światła, wspomnienia z minionych lat. Wspomnienia z wysp magicznych. I z miejsc majestatycznych. Za oknem, bez żadnego przepierzenia, promieniuje blask nocy. Promyki ciemności, zmieszane z hipnotyzującym, pomarańczowym światłem latarni, zdają się zatrzymywać czas. Jak za dawnych lat, znów mam wiarę, że jeśli tu zostanę i nie pójdę spać - ta noc będzie już wiecznie trwać. Już nie trzeba będzie iść do pracy, bo nie będzie jutra. Czasem lepiej żeby go nie było. Czasem dziś jest najlepszym, co mogło się nam przydarzyć...
Trochę jak Hanno Buddenbrook... Jak ja to dobrze znam... Poruszyłeś we mnie nie lada strunę...
OdpowiedzUsuńCholera!... Były takie momenty, że nie chciałem tracić tej przerwy między koszmarem a koszmarem, i odmawiałem sobie snu...
Zresztą... Teraz, bywa, że po przebudzeniu siadam na brzegu łózka, jeszcze nie gotowy na dzień, bo goły, i myślę obie - niech się ten dzień już skończy...
Że to ktokolwiek czyta to mnie już dziwi...
UsuńPowiem Ci tak... Jechałem dzisiaj rano taksówką - wiem, dla Ciebie może to brzmieć dziś drażniąco - i tam grało radyjko, a też i gadało, i powiedziało owo radyjko, przy okazji tego gadania, że dziś jest ni mniej, ni więcej, tylko Dzień Dziwaka... No... I Ty się dziwisz, a ja czytam, bom dziwak... Patrz, jak to się zgrywa... I masz dziwaka. Albo Dziwaka - tak z dużej litery, bo dziś Jego święto.
OdpowiedzUsuńKoffie - jesteś fantastycznym facetem... I lubię Cię czytać.:))
Pfffffffu - chyba za dużo tej słodyczy. Uginam się pod jej ciężarem. A jest ona zupełnie niezasłużona - tak myślę!
UsuńAle każde miłe i dobre słowo w czasach dna - jest obietnicą powrotu na powierzchnię...
Dzięki!