Ślimaki pełzają. W letnie dni
skwaru. Po Twoim kamieniu.
Ani kropli wody. Z deszczu czy rosy. Nie dostaje
rozgrzana płyta.
Złudnie gorąca. Zimna skrycie jak zima. Dlatego ochoczo pełzają.
Na wyścigi. Po kamiennym skrócie. Między jedną a drugą kępą.
Traw i zieleni.
Może z moich oczu. Popłynie kropla.
Kiedy tak stoję. Nad Twoją skałą. Tylko
ślimaki dziś mnie ciekawią.
Jak mały chłopiec – tak dziś się czuję. Który je
zbierał. W słoiku na oknie.
Znów jestem wtedy. W moim pokoju. Ty stoisz za mną.
Z tą Swoją miną!
Cholera, ciekawie piszesz! Pięknie!
OdpowiedzUsuńBardzo je polubiłem. Bardzo ambitne istoty te ślimaki
OdpowiedzUsuń