środa, 13 sierpnia 2025

470

w galerii handlowej, 
wszyscy w pośpiechu, 
usiadłem na szybki obiad, 
u Hindusa i myślę. 
Zanim podadzą chlebki 
i serek i napój, przychodzą mi 
do głowy wszyscy moi 
zmarli. 

Zawsze się bałem zmarłych, 
a teraz siedzą dookoła z uśmiechem 
na twarzy, a obok wszyscy pędzą, 
wydają kasę, są objuczeni jak wielbłądy 
torbami, zjadają zabójcze gofry. A zmarli 
siedzą z uśmiechem na twarzy, 
znów mam rodzinę w całości.
 
Wszystko odżywa, dawne zawiści, 
spojrzenia mściwe, są też uśmiechy, 
jest chichot dzieci, wracają dawne 
miłości. 

I mam to - bingo, 
wszystko jest jasne, 
wszystko banalnie proste, 
wokół są zmarli 
wszyscy, których odprowadzałem 
i ci z opowieści już zmarłych. 
Oto przychodzą, oto siadają, 
i otaczają mnie bytem byłych żyć. 

Oni są martwi - sam będę martwy, 
to już nie długo, już na mnie czeka, 
trumna i wieko. Już na mnie 
czekają moi zmarli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz