Chłopcy ze świadectwami, zebrali się pod jego blokiem.
Dziadek z zakolami, patrzy na nich z okna, tęsknym wzrokiem.
Kiedy dziadek był chłopcem, nienawidził tych chwil,
zamknięcia-otwarcia gali, a teraz tylko by o nich śnił.
Czerwony sztandar, hymn i apel, zapach kwiatów
i niepewna pewność, wolność na niby, ucisk na szyi krawatu.
I ten zew naturalny, zapach i popęd nierozpoznany,
i... nic już nie ma z tego, tylko czas utracony.
Już poszli w dal, ci chłopcy z szeleszczącymi świadectwami,
a dziadek został w swojej zadumie, nad tymi młodzikami.
On wie już dobrze, a te smukłe młokosy za chwile poznają prawdę
- istnienie nie ma sensu. Jest tylko kilka krótkich chwil radości
w głębinach mrocznej codzienności…
Jak byś siedział w miniony piątek w mojej głowie... Boże kochany!
OdpowiedzUsuńNasze głowy spotkała podobna myśl!
UsuńW sumie to czas nie płynie, nie jest to pęd po linii, tylko jest to jakby rozrastający się bąbel, balon. Wszystko się w nim mieści, pod rozciągającą się powierzchnią. Upiorność życia polega na tym, że ciągle w nim tkwi też i tamten gówniarz... W czasach powiewania świadectwami, jako początkujący licealista puściłem się z podnieceniem i dzikim strachem z gościem, co miał tyle lat, co ja teraz. Dziś, na etapie rozdętego już balonu, rozumiem, jaki się tamtemu gościowi trafił prezencik od losu...:))
OdpowiedzUsuńEjże Twoje doświadczenie osadzone w innej rzeczywistości, środowisku i mentalu nie jest do końca zbliżone do tego jakbyś ty dziś trafił na takiego młodzika. Ten młodzik dziś jest inny o 180 stopni od Ciebie, zazwyczaj świadomy pewny tego co chce - i czasem wie lepiej niż Ty, co, gdzie, jak i kiedy...
UsuńNie mam co do tego wątpliwości, że zazwyczaj są świadomi i czasem widzą lepiej, co, gdzie... Nie o to chodzi. Chodzi bardziej o te krótkie chwile radości i jakieś złudzenia uczestnictwa w czymś, co w zasadzie pędzi już gdzieś obok i zaraz musi prysnąć.
OdpowiedzUsuńTo zabrzmiało z ciężkiego kalibru
Usuń