W pustym autobusie śnię o cieple tłumu. O tym by gwar szczebiotu ludzkich trosk, wypłukał mój szum niepokoju.
Na poddaszu domu marzeń - wynoszę się od ciebie, do klity, bo wszystko zagłuszyłem w sobie - słuchając, tylko pełnych strachu, bzdur. Nie dałem rady sobie z Nami.
O drugiej w nocy, wyciskam z siebie jak z kopalni przeznaczonej do likwidacji - resztki lirycznych pokładów. Moje serce nie zniosło uczuciowej prywatyzacji.
W pustym autobusie, a może w zasadzie nie było autobusu?
Na poddaszu domu który - czy oby na pewno był rajem?
Wyciskam z siebie jak z kopalni, cokolwiek, a może nigdy nic nie było?
Może to wszystko fikcja? Za dużo patosu, instagramowych pseudo-poetów - sprawiło, że dodałem sobie niepotrzebnie skrzydeł? Ale nie polecę - nigdy nie umiałem latać, życie nie jest snem.
Życie jest walką o każdy wdech, na indywidulanej drodze do Golgoty. Jest kaprysem bogów, którzy dla zabawy, okaleczają nasze czyste ciała i dusze. Życie jest...
... mimo wszystko piękne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz