Obudziłem się dziś bez twarzy. Nie pierwszy raz zresztą. Na
ulicach ludzie też jacyś niewyraźni. Nie możemy sobie spojrzeć w oczy. Jestem
już przyzwyczajony, zasłoniłem lustro. Trzeba iść do pracy, do bzdur i
powtarzalnych obowiązków. Odwrócić wzrok kiedy biją, ogłuchnąć kiedy krzyczą,
zamilknąć kiedy jakimś cudem zrodzi się iskra myśli lub jakiekolwiek własne
słowo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz