sobota, 6 kwietnia 2024

443

Roztrzaskane szkło. Kropelki pepsi z wódką. Klapek. 
Oraz ty! W locie zatrzymani. Księżyc żółci ci tak mocno 
twarz. Oczy jakby zdziwione, widzą wystraszone 
wróble, co podrywają się do lotu z powodu 
dźwięku, uderzenia twojego ciała o barierkę balkonu.

Dżdżownice pracowite, po wieczornym dżdżu, nie zdają 
sobie sprawy, co za chwilkę się tu wydarzy. A ty 
w niebieskim zwidzie tak wolniutko spadasz w dół.
Tylko milisekundy, dzielą cię od wolności, od końca bólu istnienia, 
od wiecznej misji kosmicznej do czarnych gwiazd.

Stałem tam dziś, pod twoim oknem jak Romeo i płakałem.
Szukałem śladów, szkła i kropelek zgubionych w trakcie lotu.
Nie zachował się nawet klapek. Tylko dżdżownice pracowicie,
gryzły ziemię, którą złośliwie żeś im ubił, po deszczu...    
       

piątek, 5 kwietnia 2024

442

Tak bardzo chciałbym Ci napisać wiersz-kondolencje, ale nie potrafię.
Nie jestem w stanie uwierzyć, że nie żyjesz, że już Cię nie zobaczę!
Że nie będziesz dzwonił w nocy i o każdej porze, nie będziesz się żalił, 
że ta menda podbiera Ci klientów. A tamten znów oszukuje na paliwie!

Bardziej żałuję tych wystawnych śniadań i kolacji. Podanych niczym 
w przewodniku po dalekich krainach, choć w tych gazetkach nigdy nie widać kuchni.
Która zawsze wyglądała jak pobojowisko. Nigdy już nie będzie Twojego
pijackiego śmiechu - Twojej swady i żartów. Tej pełni życia wypełniającej pustkę! 

Ta barwa, którą ze sobą niosłeś - przepadła tak nagle, bez jednego znaku.
Jak zapach po smażonych i długo moczonych w mleku kotletach. 
Mam tylko na języku ich posmak i tej sałatki, w której pomidory w koprze jak Ty,
rozpływały się na języku. Tak nagle poleciałeś w dół, zdmuchnięty przez Świat

Myślałeś wtedy o nas, choć przez ten ułamek sekundy? O tych co zostali! 
Czy zatrzymałeś czas w trakcie tego lotu? Czy przewinęły się Tobie przed oczami,
te wszystkie chwile i lata - czy to się skumulowało w ciągu tej sekundy do wieczności?
Pięć pięter w dół, tam zostawiłeś nam godziny rozpaczy i tak nagle nieznośną pustkę... 

Nie umiem więcej nic napisać! Nie potrafię lepiej! Jestem wściekły! 
Bo zostawiłeś nas z tyloma planami, z marzeniami z życiem do przeżycia!
Tak nagle przestałeś być! 

Dla M' 1979-2024
Złamałeś nam serca chuju!        

poniedziałek, 25 marca 2024

441

Wstaję rano i wiem - to będzie ten dzień! Powietrza świeży łyk i sen co niósł mi słowa. Przetrawię je ze śniadaniem i przepiję z poranną kawą w pracy. Wiem, że wydarzy się wypływ myśli na papier. 

Jak bardzo długo nie spuszczone powietrze z balona - wybuchnie w mgnieniu jak po przekłuciu igłą. Tylko czy uda mi się złapać to wszystko, w ten moment...? Czy tylko parę słów i biała pustka jak kamień u szyi?
 
Czy pochłonie mnie to bez koca - czy stanę na brzegu - wypełniony po korek, potrzebą ale z zupełnie białą kartką? Czy wiedząc, że jestem jak ten dzban, pełen mleka z porannego dojenia - doniosę do ust spragnionych? Czy wszystko się rozleje w piach - i będę miał to potworne uczucie straty?

Znów, znów, znów...... Znów?

czwartek, 29 lutego 2024

440

Szukam słów, nic nie jest oczywiste. Szum, szum. Czwarte czytanie, po drugim czytaniu, autodestrukcja, automat zepsuty. Szum ciągły szum. Podawanie wina, podawanie chleba, lekka kolka w zranionym boku. 

Pamiątka o tym, że się było na serio. Że kamienna płyta nie będzie zakrywać, kogoś kto był tylko na niby. Szum, szum! Podnosi się i opada, ślimak respiratora. 

Jeszcze oddechy przechodzą z ust do płuc i z powrotem, jeszcze mózg nieprzytomnego ciała - śni i fantazjuje. Może w chwili twojej rozpaczy - śni mu się wielka orgia i spazmy orgazmu? A ty płaczesz głupi - złap go za rękę i pomyśl, aby miał bajkowy finał. Szum ustaje...    

niedziela, 25 lutego 2024

439

Myślałem o tym rano, kiedy przekładałem kwiaty
w południe wróciło, to jakby poczucie straty.
Którego od tak dawna nie umiem się pozbyć,
kiedy jesteś obok. Podroż w siebie muszę odbyć,
od nowa!

Myślałem o tym wieczorem, nad herbatą z jabłkiem
byłem w twoim życiu niczym, tylko małym pyłkiem.
A jednak wyję co noc, jak bity pies, do kata, 
chciałbym aby ta pasja, co języki nam splata,
była jak nowa, od nowa!  

poniedziałek, 19 lutego 2024

438

Zostawiłem sobie kilka wpisów brudnych. Aby mieć czym łatać, kiedy będę całkowicie wypłowiały. Szkoda, że nie robiłem tego mając z dziesięć lat mniej. 

Ale wtedy bałem się poruszać tematów trudnych. Chciałem iść tylko do gwiazd, z moją niską samooceną, z moimi fobiami, z nienawiścią wobec własnego fizis. 

A teraz już od lat, trwa we mnie natchnienia kryzys! Już poszedłem na łatwiznę, na biało, bez rytmu! Nawet bez tematu i bez przesłania... Taka miernota!

Teraz tylko szybko skończyć, na noc iść, spać, wstać, zjeść, wydalić, pójść umrzeć z nudów, wrócić, głodowa stawka, bezsensowne życie - ale kogoś mam, kocham, nie płacę kredytu za dotyk...

To chyba wystarczy, to nie jest już nic, nie namiastka, nie musi się rymować. Wystarczy, że jest z kim nocować w jednym wyrze, w jednej norze. I jest kogo gryźć i za czym skomleć. Ogonem merdać.

Dlatego nie będę już zostawiał wpisów brudnych. Bo mam chwilkę spokoju, stabilizacja, która jest jaka jest - lepsza nie będzie. Jaśniejszych gwiazd już nie zdobędę...   

niedziela, 11 lutego 2024

437


Nie mogło być inaczej. Ja tam ciągle jestem... Nie umiem wrócić z tej wyspy... i bardzo chce wrócić na tą wyspę!








Japonia - Natalia Przybysz