stoi za oknem dźwięk tamtej barki
dwudziesta pierwsza trzydzieści sześć
słodzi się zapach na skwerku kościelnym
nie, to aromat cygar palonych przez księdza
przepływam ulicę, tej ulicówki
w każdym oknie usmażył się już Chrystus
niech go w końcu zdejmą z tego krzyża
ile można umierać, za te same grzechy
jego woń smaga mnie po twarzy
jak dotyk kobiety – naiwnej dewotki
ona przykładem, umarłych papieży
próbuje zawrócić mnie z drogi sodomii
bo jestem przeklętym i trafię do piekła
nie dożyje wesela i nie wyprawią mi pogrzebu
matko święta!
czy byś nie pokochała, syna pedała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz