sobota, 31 sierpnia 2019

362


Gdzieś ucieka – migoczące słońce… Karmazynowy blask, odbija się od ciężkiego, trującego powietrza jak mawiają lokalsi, zaciągając się dymem papierosowym. Głębokie Mazowsze i głębokie jezioro i wysoka ziemia – podobno był tu jakiś rycerski gród a teraz został współczesny smród. Mieszkańców jakoś mało i czuć napięcie na nieoświetlonych schodach – pod stopami trzaska szkło – idziemy na pewny wpierdol – w dół do rzeki, do rzeki, do rzeki. A gdzieś tam hen za lasem – hity ze starej płyty: chciałbym być sobą wreszcie. A jak już będę to mnie ukrzyżują i nie wrócę do zatrutego miasta, aby ze skarpy skąpanej w słońcu – marzyć o tym, że gdybym był ptakiem – to srałbym na wszystkich z góry i nigdy więcej nie zawitał w te strony… 

4 komentarze:

  1. Dostojewski mówił, że marzenia zwykle się spełniają, lecz często dzieje się tak, iż tego nie poznajemy, więc wypadałoby chyba zachować marzycielską ostrożność, przynajmniej w ornitologicznym zakresie, by nie wywoływać niepotrzebnych potworności. Bo co, jeśli raptem człowiek, mocą jakiegoś haniebnego niedopatrzenia albo zgoła złośliwości sił wyższych, przemieniłby się w kiwi? Niby ptak, ale nici ze srania z wysokości, a jeszcze gdyby tak przyszło mu być samiczką kiwi, która musi znieść jajo niemal tak duże jak ona sama... Strach nawet pomyśleć o tego rodzaju wypróżnieniach, nader rozpierających i upokarzająco przyziemnych:))

    OdpowiedzUsuń
  2. hey now, hey now, don't dream it's over...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ty mówisz tu spełniają się sny. Tak mówią piękne głowy w TV

    OdpowiedzUsuń