pod słońcem pod jego brakiem
pod księżycem pod jego cieniem
stoisz na drodze całkiem okrakiem
pod zimnych gwiazd milczeniem
chciałbym cię pocałować, dotknąć
stoję po drugiej stronie drogi
nie mam odwagi by drgnąć
przy gwiazd spojrzeniu pełnym trwogi
tak znów mi nie wyszło masz rację
liryka umarła i duszę mam pustą
pod płaszczem dobrych intencji
skrywam piekło pożądania
nie mam potrzeby kochania
pod gwiazdą pod jutrzenki blaskiem
pod brzaskiem pod jego ostrym światłem
stoję na tafli i przed osuwiskiem
pod ciężarem czasu który właśnie
wyznaczył moją finalną godzinę