rozpiera brzmieniem,
tych wszystkich co ból
swój pominęli milczeniem.
I znowu ta pustka,
w garnku gra echem,
to nienapisanych strof
i rymów głodne spojrzenie.
I znowu ten ja!
Kim jest ten ja?
Na czasu linie
skaczę i ginę!
I tak dookoła,
karmiąc hedonizm,
zapętlam ciągle tą
linę o szyję.
I tak się staram,
i walczę codziennie,
odmierzam życia oddechy sumiennie,
kolejne spusty i za grzechy odpusty.
I wracam potem z pracy,
noc zarywam w klubie.
Tam chodzą żądze, choć nimi rządzę,
a whisky i wódka opróżnia mi portfel,
a potem wracam na kacu do domu...
I siadam tu przed Tobą...
Biała pusta przestrzeń,
ze wstydu za mnie,
już na czerwono jesteś spaloną...